One Piece na Netflix: nowa próba przełożenia magii anime

One Piece na Netflix: nowa próba przełożenia magii anime

Netflix powtarza historię z „One Piece” i niewiele wskazuje na to, że zwrócił uwagę na to, co wydarzyło się za pierwszym razem.

„Cowboy Bebop” to kultowy japoński serial animowany, w którym widać było fascynację amerykańskim cool, jazzem, filmem noir i hollywoodzkimi westernami, a w 2021 roku Netflix złożył hołd tej kulturze, tworząc amerykańską adaptację na żywo. Nie była to tragedia, ale szybko o niej zapomniano.

„One Piece” to niezwykle trwała seria mangi i anime – sprzedano ponad 500 milionów książek, 1073 odcinki telewizyjne i liczba ta wciąż rośnie – która wykorzystuje slapstickową energię wizualną w stylu Bustera Keatona do opowieści o przygodzie mającej korzenie w hollywoodzkiej awanturnictwie i musicale takie jak „Kapitan Blood” i „Karmazynowy Pirat”. Po raz kolejny Netflix został zmuszony do wyprodukowania amerykańskiego remake’u na żywo, którego wszystkie osiem odcinków zostanie wyemitowanych w czwartek.

Styl oparty na fakturze i ruchu

Oryginalne „Cowboy Bebop” i „One Piece” to bardzo różne dzieła, ale łączy je coś ważnego: napędza je styl. Tekstura, kompozycja, dźwięk i ruch urzekają nas i budzą emocje; mroczny wątek zemsty w „Bebopie” i porywająca historia dorastania w „One Piece” to jedynie wystarczające ramy.

Wersja live-action któregokolwiek z tych anime mogłaby znaleźć swój własny, charakterystyczny styl. Ale żadna z tych serii tego nie osiągnęła; jeśli w ogóle, wydaje się, że unikali prób.

Brak osobowości

Nawet bardziej niż „Cowboy Bebop” Netflixa, „One Piece” sprawia wrażenie nijakiego i ogólnego. Może to zadowolić fanów pierwowzoru, którzy ucieszą się z mniej lub bardziej wiernego odwzorowania wydarzeń. Jednak większość dynamiki i osobowości anime zniknęła, zastąpiona zgiełkiem, wyszukaną, ale mało inspirującą scenografią oraz – znakiem czasów – zwiększoną pobożnością, jeśli chodzi o wątki opowieści, które mówią o samowiedzy i samopoznaniu. wiara.

Historia Monkey D. Luffy’ego i jego załogi

Akcja „One Piece” rozgrywa się w fantastycznym świecie składającym się głównie z oceanów i patrolowanym przez załogi piratów o kolorowych nazwach, z których część składa się z rybaków. Fabuła koncentruje się na młodym, aspirującym piracie imieniem Monkey D. Luffy (Iñaki Godoy). Realizując swoje marzenie z dzieciństwa o zostaniu królem piratów i odnalezieniu być może mitycznego skarbu zwanego „One Piece”, stopniowo gromadzi załogę składającą się z młodych odmieńców, takich jak on, z niefortunną przeszłością i misjami, które stanowią dla nich wyzwanie. świata lub odnalezienie (być może mitycznego) morskiego raju.

Oprócz niezwykle dużego entuzjazmu i kategorycznej odmowy przyjęcia odpowiedzi „nie”, Luffy wyróżnia się zdolnością do rozciągania kończyn na duże odległości (praktyczne przy ciosach) i absorbowania ciosów, co jest następstwem spożycia zakazanego owocu, który uelastycznił jego ciało. Ta mała komiksowa inspiracja od autora postaci, japońskiego artysty Eiichiro Ody, sprawia, że ​​Luffy jest spójny fizycznie i psychicznie – jest elastyczny i niezniszczalny pod każdym względem.

Adaptacja, której brakuje głębi

Serial radzi sobie więcej niż przyzwoicie z odtworzeniem elastycznych zdolności Luffy’ego, a Godoy (meksykański aktor, który pojawił się w serialach Netflixa „Kto zabił Sarę?” i „The Imperfects”) wygląda i brzmi dość podobnie do animowanej postaci.

Ale nie ma dla niego wiele więcej do grania i to samo dotyczy reszty obsady, w tym zdolnych wykonawców, takich jak Mackenyu jako szermierz Roronoa Zoro i Taz Skylar jako przywódca piratów Sanji. Głębia tekstu nie jest istotna w karnawałowej atmosferze anime, dostarczanej w 20-minutowych wybuchach sensacji, ale wątkość charakteryzacji staje się znacznie trudniejsza do zignorowania w bardziej przemyślanym i zwyczajnym wydaniu Netflix, z historią przekształconą w godzinne odcinki.

Wierna, ale bezmyślna adaptacja

Ta adaptacja – osiem odcinków w przybliżeniu odpowiada pierwszym 45 odcinkam anime – z pewnością wymagała dużego wysiłku i byłoby zrozumiałe, gdyby nie zostało zbyt wiele czasu i energii na wymyślenie na nowo materiału dla aktorów na żywo. i skonstruowane zestawy. Twórcom i showrunnerom serialu, Mattowi Owensowi i Stevenowi Maedie, udało się tego uniknąć, ale nie uchwycili tandetnego, szalonego ducha anime, a bez niego ogólników na temat realizacji marzeń i tworzenia sposób dla nowego pokolenia pozostają nieciekawe.

Konsekwencje przesyłania strumieniowego w dużych ilościach

Losy „One Piece” i „Cowboy Bebop” są być może częstą konsekwencją wielkoskalowych platform streamingowych. Wzięcie serialu, który znalazł fanatyczną publiczność, i przerobienie go z myślą o jak najszerszym kręgu odbiorców oznacza zrobienie go dla żadnego konkretnego widza.

Artykuł ten pierwotnie ukazał się w „New York Times”.

Źródło: www.sonomanews.com

Avatar photo

Sylvain Métral

J'adore les séries télévisées et les films. Fan de séries des années 80 au départ et toujours accroc aux séries modernes, ce site est un rêve devenu réalité pour partager ma passion avec les autres. Je travaille sur ce site pour en faire la meilleure ressource de séries télévisées sur le web. Si vous souhaitez contribuer, veuillez me contacter et nous pourrons discuter de la manière dont vous pouvez aider.