Nie każdy może być „Andorem”

Nie każdy może być „Andorem”

Cień wisi nad biblioteką strumieniową Star Wars. Jest on wyświetlany przez dzieło, którego reputacja przekroczyła reputację technologicznych grozy nakręconych na planie efektów wizualnych Industrial Light & Magic. Siła operacyjna, której chwila chwały pozostawiła niezatarte wrażenie. Podmiot cieszący się na tyle uznaniem, że miliony głosów – a przynajmniej liczba niezadowolonych użytkowników mediów społecznościowych – krzyczały i potępiały każdą nową serię, która nie przypomina swojej poprzedniczki. To nie jest księżyc. To Andor.

Rok temu Tony Gilroy stworzył swój serial „Gwiezdne Wojny” Andor, który został wyemitowany na platformie Disney+. Od tego czasu zyskał ogromną popularność w strumieniowym wszechświecie Gwiezdnych Wojen – być może nieproporcjonalnie duży, biorąc pod uwagę skromną widownię jak na wielkość Gwiezdnych Wojen. Dla niektórych fanów Gwiezdnych Wojen stał się punktem odniesienia – i być może mieczem Damoklesa – według którego należy oceniać wszystkie nowe serie Gwiezdnych Wojen (lub ogólnie serie z tego gatunku). W rezultacie dwa seriale aktorskie, które wyemitowano po Andorze – trzeci sezon Mandalorianina i pierwszy Ahsoki – spotkały się w zeszłym roku z serią skarg, że nie przypominają wystarczająco prequelu Łotra 1.

Rozumiem. Andor był dokładnie taką historią z Gwiezdnych Wojen, jakiej chciałem, na którą czekałem i o której nawet nie marzyłem. Było to w pewnym sensie rozwiązanie poprzedniego problemu, który rzutował na dyskurs wokół serii Gwiezdne Wojny. Zeszłego lata w rozmowie Obi-Wan Kenobi i Andor opowiadałem się za ocenianiem seriali science fiction i fantasy według tych samych kryteriów, jakie stosuje się do fikcji niegatunkowej: Jest jeden aspekt tych historii, który naprawdę mnie przygnębia: pogląd, że nie są one godne żarliwej analizy ani krytycznego badania, niezależnie od tego, czy są to głównie pozytywne, czy negatywne. Pomysł, że historie o kosmicznych czarodziejach, smokach i superbohaterach są z natury śmieszne lub nieistotne, i że ci, którzy mają problemy z fabułą, tempem lub kreacją postaci, powinni przestać się zastanawiać. Pomysł, że nie powinny mieć sensu i że jedynym sposobem, aby je docenić, jest wyłączenie mózgu przed rozpoczęciem. Pomysł, że są to po prostu eskapistyczne pobłażania. Pomysł, że są one przeznaczone tylko dla dzieci i że docenianie ich na poziomie intelektualnym i emocjonalnym to strata czasu. Przysięgam, że odłożyłem małpią łapę, pragnąc, żeby ludzie przestali lekceważyć i bronić Gwiezdnych Wojen oraz innych serii science fiction i fantasy, argumentując, że nie są one wystarczająco wyrafinowane, aby wytrzymać poważną analizę. Jednak doskonałość Andora spowodowała, że ​​bardziej tradycyjne serie Gwiezdnych Wojen zostały oczernione za to, że nie są podobne do Andora.

Chociaż są aspekty, w których Ahsoka i inne seriale z uniwersum Mandalorian nie mogą konkurować z Andorem, ich kontrastujące podejście do uniwersum Gwiezdnych Wojen może pokojowo współistnieć, a nawet uzupełniać się, odwołując się do różnych odbiorców lub zaspokajając różnorodne gusta tych samych widzów . Żadne z nich nie musi zwyciężyć, żadne nie musi znosić porównań i żadne nie musi psuć apetytu opinii publicznej na drugie.

Andor i Ahsoka nie są zupełnie inni. Obydwa mają jednowyrazowe tytuły zaczynające się na literę A. Obydwa noszą imiona istniejących postaci z Gwiezdnych Wojen. Obydwoje mają obsadę, która czasami kradnie show swoim bohaterom, a w obu obsadzie znajduje się Mon Mothma grana przez Genevieve O’Reilly. Jednak w większości przypadków podobieństwa kończą się na logo Lucasfilm. Andor został stworzony przez Gilroya, znanego fana Gwiezdnych Wojen, który opisał projekt swojej serii jako „nie-Gwiezdnych Wojen pod każdym względem”. Ahsoka została stworzona przez Dave’a Filoniego, wybranego protegowanego samego George’a Lucasa, którego deklarowanym celem narracyjnym jest „połączenie wszystkich filmów i seriali animowanych z serii Gwiezdne Wojny”, tak aby seria sprawiała wrażenie „jednej, dużej połączonej galaktyki”. Andor był głównie kręcony w plenerze; Ahsoka, podobnie jak Obi-Wan Kenobi i współpraca między Filonim, Jonem Favreau, Mandalorianem i Księgą Boby Fetta, została nakręcona głównie na planie futurystycznym. Dwa sezony Andoru (z których drugi zaplanowany jest na lato 2024 r. ze względu na opóźnienia spowodowane strajkiem) dają Gilroyowi 24-odcinkowe płótno; pierwszy sezon Ahsoki (jedyny jak dotąd potwierdzony) ma tylko osiem odcinków i jest powiązany z innymi serialami. Akcja Andor rozgrywa się u szczytu Imperium; Ahsoka zaczyna po swoim upadku. Andor nie czyni żadnej aluzji do Jedi; Ahsoka jest silnie przepełniona Mocą. Andor nie opiera się zbytnio na przeszłości Gwiezdnych Wojen; Ahsoka jest skierowana przede wszystkim do fanów, którzy widzieli serial animowany Filoniego „Wojny klonów”, „Rebelianci” i „Opowieści Jedi”. Andor jest przyziemny i polityczny; Ahsoka jest zabarwiona fantazją i przesiąknięta mitologią i historią Gwiezdnych Wojen.

Z pewnych powodów wstydem jest odrzucić jakąkolwiek serię Gwiezdnych Wojen, która nie dorównuje niesamowitemu monologowi Andora za niesamowity monolog. Na początek stawia poprzeczkę skryptom bardzo wysoko. Gilroy, nominowany do Oscara scenarzysta i reżyser, jest jednym z najbardziej utalentowanych i szanowanych scenarzystów w branży. Praktycznie każdy aspekt produkcji Andora (dialog, fabuła i charakterystyka; zdjęcia, gra aktorska i kostiumy) jest lepszy od produkcji Ahsoki. Ale sztuka Andora jest również lepsza od niemal wszystkich innych seriali, science-fiction, fantasy i innych. Inny aktorski serial Disneya dotyczący Gwiezdnych Wojen, którego wady skrytykowałem, mógłby się od niego wiele nauczyć i dążyć do dorównania niektórym mocnym stronom Andora. Ale to, co najlepsze w „The Mandalorian”, ma mocne strony, których nie ma Andor, a Ahsoka czerpie korzyści z oszałamiającej grafiki, urzekających postaci i wyjątkowych występów. Nie jest tak zapadająca w pamięć, głęboka i wstrząsająca jak Andor, ale nie mówimy o różnicy w jakości takiej jak między Aaronem Rodgersem i Zachem Wilsonem, czy Shohei Ohtanim, Jaredem Walshem i Kennym Rosenbergiem. Ponadto każda seria podoba się dwóm odrębnym podgrupom fanów, a także wielu widzom, którzy znajdują się w miejscu, w którym nakładają się koła na diagramie Venna z Gwiezdnych Wojen. Andor był miłą odmianą dla widzów, którzy zwykle nie oglądają Gwiezdnych Wojen lub nie interesują się mrugnięciami okiem. Ahsoka to prezent dla fanów Rebeliantów, którzy są podekscytowani faktem, że najnowszy spinoff jest w zasadzie piątym sezonem tej serii. Ahsoka nie jest oczywiście dla każdego, ale sądząc po ocenach, Andor też nie był dla każdego. (Na szczęście oba są dla mnie dobre.)

Korzenie „Gwiezdnych Wojen” sięgają oldschoolowych seriali skierowanych do wszystkich grup wiekowych i, jak już wcześniej przekonywałem, obok sztuki antyfaszystowskiej jest miejsce na kosmiczne przygody. Nigdy nie zapomnę, kiedy Dedra Meero z Andoru torturowała Bixa Caleena, słysząc krzyki i umierające dzieci. Lubię też kosmiczne wieloryby, konie i kraby ślimakowe Ahsoki. To normalne, że lubimy tylko jedną serię. Mniej zrozumiałe jest sugerowanie, że sukces jednego sprawia, że ​​drugi jest mniej zdolny do wywoływania śmiechu, dreszczyku emocji i zapewniania niezbędnego katharsis widzom wyznającym określony punkt widzenia. Nie musisz zachowywać się jak Anakin i deklarować: „Jeśli nie jesteś Andorem, to jesteś moim wrogiem”. Wiesz

Źródło: www.theringer.com

Avatar photo

Sylvain Métral

J'adore les séries télévisées et les films. Fan de séries des années 80 au départ et toujours accroc aux séries modernes, ce site est un rêve devenu réalité pour partager ma passion avec les autres. Je travaille sur ce site pour en faire la meilleure ressource de séries télévisées sur le web. Si vous souhaitez contribuer, veuillez me contacter et nous pourrons discuter de la manière dont vous pouvez aider.