Filmu Richarda Linklatera, którego nie można przegapić w kinie
Hit Man – film, którego nie można przegapić!
Film, który trzeba zobaczyć w kinach
Czas położyć kres poglądowi, że elitarnym twierdzeniem, że film zasługuje na to, aby go zobaczyć w kinie, jest elitarność. Obecnie większość premier filmowych jest szybko udostępniana w formacie wideo na żądanie dla tych, którzy nie chcą się martwić cenami biletów, opiekunami do dzieci, irytującymi widzami ani ryzykiem związanym z pandemią COVID-19. Jednak podekscytowanie tłumów przybywających do lokalnych kin na filmy takie jak Barbie czy Oppenheimer dowodzi, że ludzie nadal dostrzegają wartość we wspólnym oglądaniu filmów. Hit Man w reżyserii Richarda Linklatera łączy w sobie wszystkie cechy, których wszystkim brakuje we współczesnym kinie: komedię dla dorosłych, momenty napięcia i olśniewającą kreację Glena Powella, który udowadnia, że jest prawdziwą gwiazdą filmową. Ale przede wszystkim film nabiera pełnego wymiaru wraz z projekcją kinową.
Wciągający film
Hit Man opowiada historię mężczyzny granego przez Glena Powella, który udaje płatnego zabójcę podczas operacji organizowanych przez policję Nowego Orleanu. Z bardziej uwodzicielskich powodów nadal udaje zabójcę, aby zaimponować kobiecie, którą spotyka podczas misji. Siła kina sprawia, że te dwie części jego życia spotykają się w wyjątkowo nieodpowiednim momencie. To zderzenie prowadzi do sekwencji, której nie chcę za dużo zdradzać, ale w której Powell i jego partnerka Adria Arjona odgrywają rolę improwizacji obarczoną bardzo wysokim ryzykiem. Na pokazie Hit Mana na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto w zeszłym miesiącu publiczność entuzjastycznie oklaskiwała tę scenę.
Paradoks premiery na Netfliksie
To samo wydarzyło się na premierze filmu na Festiwalu Filmowym w Wenecji: „Entuzjastyczne brawa, krzyki”. Ta przerwa sprawia, że chce się klaskać, bo jest tak urzekająca. Kiedy za kilka tygodni Hit Man zostanie zaprezentowany na Festiwalu Filmowym w Nowym Jorku, reakcja prawdopodobnie będzie taka sama. Ale do tego czasu może być gorzko. Rzeczywiście, Netflix kupił niedawno film za olbrzymią kwotę 20 milionów dolarów, co oznacza, że choć prawdopodobnie odniesie on korzyści z premiery kinowej, zdecydowana większość ludzi nie usłyszy o nim do czasu premiery. w stanie podzielić się nim z publicznością. Możesz klaskać sam na kanapie, ale po co to robić?
Utrata zbiorowego doświadczenia
Dać się uwieść aktorowi takiemu jak Powell w „Hit Manie” to wyjątkowy dreszczyk emocji, zwłaszcza gdy wiesz, że inni wokół ciebie przeżywają to samo – zbiorową fascynację dużym ekranem. Niemożność udostępnienia choćby części tego filmu to strata, ale to nie jedyny powód, dla którego zamarło mi serce, gdy usłyszałam, że Netflix nabył film. Choć serwis streamingowy ma miliony subskrybentów, nie gwarantuje to, że film otrzyma taką uwagę, na jaką zasługuje. Premiery kinowe nie są dla Netflix priorytetem. Emitowane tam filmy często zagłuszają mnogość oferowanych treści. Premiery kinowe stały się bardziej symboliczne niż cokolwiek innego, ponieważ sygnalizują widzom, że warto obejrzeć film. Przejście bezpośrednio na platformę streamingową sprawia, słusznie lub nie, wrażenie powierzchowności. Ale magia projekcji zasługuje na uznanie. W Hit Manie aktor demonstruje tę wyjątkową cechę, która pozwala mu wyglądać na większego niż na żywo. Ten typ gwiazdy filmowej staje się coraz rzadszy. Po co więc je ograniczać, zanim w ogóle da się im szansę?
Źródło: www.vulture.com